2007-12-19

Buenos Aires > Paris > Varsovia



MERRY CHRISTMAS AND A HAPPY NEW YEAR 2008!

WESOLYCH SWIAT I SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU 2008!

FELIZ NAVIDAD Y PROSPERO ANO NUEVO 2008!

2007-12-18

Poczatek powrotu: MdP > Buenos



Rano jeszcze plaza. Zimno i troche wieje, chyba zeby nie bylo nam bardzo, bardzo, bardzo smutno, ale tylko bardzo, bardzo smutno. Potem paniczne pakaowanie i do autobusu. Po 5h komfortowej jazdy jestesmy w Buenos. Iza kochana odbiera nas z Retiro i idziemy z nia po raz ostatni :( najesc sie miesa w parillii Pena. Pycha, wielka pycha i jeszcze raz wielka pycha. Na koniec oczywiscie lody!

2007-12-17

MdP Aquarium




Dzisiaj na caly dzien pojechalismy do MdP Aquarium. Maja i Stas dzielnie podrozowali colectivo (autobusem miejskim) az do latarni morskiej. Na bramie Stas zamias jak zwykle powiedziec tres y media, powiedzial tres i mogl wejsc bez biletu. Aquarim to instytucja na wzor Sea World w San Diego, tylko mniejsza i argentynska. Cale szczescie nie bylo duzo ludzi i wszedzie moglismy sie swobodnie poruszac. Zaliczylismy flamingi, pingwiny, zolwie, krokodyle, lwy morskie, delfiny, narciarzy wodnych i piratow, rekina duzego, akwaria i plaze. WIeczorem pozegnanie z kuchnia argentynska w super parillii odleglej o jedna przecznice od domu. Poczatek kolacji po argentynsku o 22.

2007-12-16

Playa & jadlodalnia rybna Chichilo w porcie




Nadal leniuchujemy na plazy i jemy ryby i owoce morza... Jest bosko! A co do planowania powrotu, to we wtorek po poludniu jedziemy na jeszcze jedno "bife de chorizo/lomo" do Buenos do Parillii Pena.... ;) Na koniec pewnie jeszcze lody w Volcie na Libertadorze. A tak serio, to wyszlo nam, ze jednak bedzie nam lepiej, jesli ostatnia noc przed lotem do Europy bedziemy spali w Buenos, a nie w Mar del Plata. I tak zrobimy, a wszystko dzieki Izie, ktora zgodzila sie nas przenocowac.

2007-12-15

Playa, wiatr i planowanie powrotu

Po dlugim spaniu, wielkim sniadaniu, idziemy z Iza na najblizsza, tzw. nasza, plaze. Wieje i jest o 10 stopni mniej niz dzien wczesniej. Ludzi nadal nie za duzo, choc to juz poczatek letnich wakacji. W czwartek bylo zakonczenie roku szkolnego. Za to na plazy ruszaja rozne male biznesy i pojawia sie duzo surferow. Stash szaleje na piachu, a Maja po poludniowej drzemce w namiocie. Jest leniwie i wakacyjnie. Lunch jemy na piachu, oszczedzajac miejsca na wieczorna kolacje, bo znowu mamy w planach rybna restauracje. W drodze do domu z plazy wstepujemy na kawe i ciastko. Potem kolejnka pod prysznic, wszyscy splukuja z siebie piach i ruszamy w miasto. Ryby i owoce morza pycha, dzieci spia, a my sie obiadamy.... :)

2007-12-14

La Torre Tanque, Villa Victoria & Lobos Marinos






Zamiast na plaze ruszamy na wycieczke po miescie. Najpierw wieza cisnien, z ktorej rozciaga sie dosyc impnujacy widok na ocean, MdP i okolice. Wieza wybudowana w latach 30-tych poprzedniego wieku zaopatrza w wode juz tylko 11% miasta. Stash dostaje rozne materialy na temat oszczedzania wody. Jest tez kacik do rysowania dla dzieci. Potem spacerkiem idziemy przez dzielnice "Las Troncas", dzielnice willowa, zobaczyc wille pisarki Virginii Ocampo (argentynskiej wersji Virginii Woolf). Stash dzielnie maszeruje na wlasnych nogach, Maja w wozku spi. Tu w ogrodzie jemy owoce i lapiemy taksowke do portu, gdzie jest kolonia lwow morskich. Smrod zatyka nas zupelnie, ale zwierzaki sa fajne i gdzyby nie ten zapach mozna by sie im godzinami przygladac. Zaraz obok kolonii jest zlomowisko statkow w wodzie, raczej imponujacy smietnik, jednak lwom to nie przeszkadza, wrecz z jednego wraku robia sobie platforme i sie tam wygrzewaja. Jak juz mamy dosyc wedrujemy na koniec falochronu, ktory jest jednoczesnie wejsciem do portu. Tam w kawiarnii z widokiem na miasto i ocean pijemy kawe i "submarino" (to szklanka cieplego mleka, do ktorej podaja czekolade, ktora rozpusza sie w mleku i pije - ulubiony przysmak senora Stanislawa). Wracamy do domu i czekamy na przyjazd Pani Izabeli z Buenos Aires. Wieczorem, juz razem, ruszamy na jedzenie - tym razem nie "biffe", lecz ryby i owoce morza, ktore sa tu doskonale. Jemy w tawernie "de Basca".

2007-12-13

The Interbalnearia, RP-11





Dzis jedziemy na polnoc od MdP, routa 11. Najpierw cicha, pusta miejscowosc Santa Clara (del Mar). Trwaja tu intensywne przygotowania do sezonu. Potem pampa, czasami krowy, a na horyzoncie wydmy nad Atlantykiem. Docieramy do miejscowosci Villa Gesell, polozonej w lesie. Tylko nieliczne ulice sa asfaltowe, ale nad samym morzem nadal strasza bloki i hotele z lat 70-tych. Wykorzystujemy czas, bo Maja i Stash zasypiaja w aucie i zmieniamy miejscowosc. Dojezdzamy do Carilo. Jest pieknie. W sosnowym lesie znajduja sie piekne domy i wille. Plaza szeroka, z wydmami i ciagnie sie kilometrami. Piasek i muszelki. Ludzi malo. Centrum ukryte w lesie, eleganckie i przyjemne. W czasie zachodu slonca jestesmy jeszcze na plazy. Przed wyjazdem do MdP jemy lody w miejscowej lodziarni i ruszamy w droge powrotna juz po ciemku.